środa, 23 lipca 2014

02. Alarm

- Oo, kłopoty - mruknął Bestia, spoglądając na wyjący komunikator Robina. - I teraz moją imprezę szlag trafi! - jęknął, pomstując na niesprawiedliwość losu. Dlaczego najgorsze rzeczy zawsze przydarzają się najfajniejszym kolesiom?
Robin uniósł brew (a właściwie maskę, nikt jeszcze nie widział jego brwi. Chodziły słuchy, że w ogóle ich nie ma).
- Hmm... - zaczął - Wygląda na to, że nie będziemy musieli opuszczać imprezy - powiedział Robin, zwracając się do tytanów zaalarmowanych sygnałem.
- Robin, czy ty właśnie próbujesz być... spoko? - spytał z nadzieją Bestia. - Masz rację, nic wielkiego się nie stanie jak jeden obszczymur nie zostanie przez nas złapany. Miasto się od razu nie zawali, nie? - wyszczerzył zęby w uśmiechu. Jego impreza została uratowana!
- Hę? - Robin był wyraźnie zaskoczony. - Nie, nie do końca o to mi chodziło. - Zgromił Bestię spojrzeniem zarezerwowanym specjalnie na takie okazje. - Rzecz w tym, że alarm dobiega... z naszej wieży.
Gwiazdka spojrzała na niego zdumiona.
- Co to oznacza?
- Że w naszym domu jest jakiś łajdak i trzeba mu skopać cztery litery - spokojnie wyjaśnił Cyborg. Wszyscy jak na komendę rozejrzeli się uważnie wokoło. Ich goście tańczyli, rozmawiali, śmiali się.
- Widzicie kogoś podejrzanego? - zapytał Bestia.
- Oprócz ciebie? -  mruknęła Raven, którą z pokoju wybawił wyłącznie alarm. To wszystko ją przytłaczało. Szybka muzyka reggae, balony, te dwa małe wrzeszczące hiszpańskie pajace... Zdecydowanie tęskniła za ciszą swojego zakątka.
- Ha, ha, ha. Może zamiast się ze mnie nabijać użyłabyś tej swojej telepatologii...
- Telepatii, durniu. I dla twojej wiadomości nie mam takiej mocy. - uniosła oczy ku niebu.
- Hej, spokój. - uciął dyskusję Jak-Zwykle-Rozsądny-Robin. - Słuchajcie, to poważna sprawa. Musimy...
- Chwila, chwila. - przerwał mu Cyborg. - Czy my ostatnio przypadkiem nie zamroziliśmy wszystkich gnojków tego świata? A może coś mi umknęło i mamy jakichś nowych wrogów? Nie wliczam gości, którym zalegamy za czynsz...
- Arrrrrrr. - zazgrzytał zębami Robin. Był już wyraźnie wytrącony z równowagi. Dlaczego żadne z nich nie traktuje misji poważnie? No, może z wyjątkiem Raven. Ale ona zawsze była poważna, więc to się nie liczy. - I co ty sobie myślałeś, zardzewiała konserwo?! Że przechodzimy na emeryturę, bo wykończyłeś wszystkich złoczyńców świata?!
- Dobra, już dobra... Weź wyluzuj... - mruknął ostrożnie Cyborg, co właściwie nie było w jego stylu, więc zaraz zaczął się zastanawiać nad jakąś błyskotliwą ripostą. Ale Robin już odpowiadał.
- Czy ty nie rozumiesz, że to ważne? To jest nasza praca, a nie hobby! Traktujcie to poważnie!
Tytani spoglądali na siebie niepewnie. Robin ma rację, pomyślała Gwiazdka. Raven myślami była już daleko, właśnie zastanawiała się, czy by nie zmienić muzyki w salonie na coś bardziej...hmm...normalnego? Nie mogła już wytrzymać tych głośnych dźwięków ukulele. Bestia natomiast ostrożnie sięgał po półmisek z pierożkami, mając nadzieję, że nikt na niego nie patrzy.
- Trudno traktować poważnie kolesia w legginsach - odparował Cyborg z uśmiechem. Ha! To było genialne, przyznał sobie 10 punktów. Mina Robina była warta wszystkiego! Przywódca już miał się rzucić na Cyborga z zamiarem wetknięcia mu laski w te jego blaszane cztery litery, gdy usłyszał huk, dobiegający z dość bliskiej odległości. Jakby coś spadło na ziemię... blacha? Może Cyborgowi coś odpadło, pomyślał złośliwie i odwrócił się.
Jak można było przewidzieć, Bestia leżał na podłodze cały ufajdany pierożkami z dynią, które najwidoczniej spadły mu na głowę razem z ogromnym talerzem. Nawet nie próbujcie sobie tego wyobrażać. Goście oczywiście wybuchnęli śmiechem. Stałym punktem wszystkich imprez z tytanami było naśmiewanie się z tego półgłówka. Bestia był do tego przyzwyczajony, dlatego nie przejął się wcale. Bardziej martwiło go to, co zobaczy na twarzy Robina. Podniósł nieśmiało wzrok, ale zobaczył, że tytani też się śmiali. Robin również, więc Bestia uznał, że mu się upiekło. Wyglądało na to, że nic nie może zepsuć takiej epickiej imprezy!
- Ale fajna zabawa! - krzyknęła Gwiazdka i pofrunęła pod sufit i z powrotem ze śmiechem.
- Gwiazdeczko, wracaj, musimy się naradzić. - Robin przerwał tę dziecinadę. - Słuchajcie, wśród naszych gości jest jakiś oprych. Znajdźmy go i się z nim rozprawmy.
- Ciekawe czego w ogóle chce. - mruknęła Raven. - Ukrywa się.
- Więc musi mieć jakiś chytry plan. - dodał Cyborg. Był trochę rozczarowany, że jego cięta riposta została zapomniana i nawet Robin ją olał. No ale, co to taka mała porażka dla Mistrza Cyborga, pff...
Robin był zadowolony, że w końcu zaczęli go słuchać. To była drużyną, którą można kierować! W głębi duszy nawet cieszył się, że zawył alarm. Imprezy nużyły go, a misje to coś, co miał we krwi. Adrenalinę wyssał z mlekiem matki, był superbohaterem!
- Tytani, rozdzielamy się. Miejcie oczy szeroko otwarte. I dyskretnie, jasne? - Uśmiechnął się.
- Jasne! - odpowiedzieli chórem.

czwartek, 17 lipca 2014

01. Impreza

Raven wychodziła właśnie z pokoju, kiedy zauważyła wywieszone na ścianie dekoracje. Były to kolorowe lampki o kształtach duchów, wampirów, dyń i wiedźm. Westchnęła i ruszyła w poszukiwaniu Bestii. Znalazła go w salonie, stawiającego strach na wróble obok kanapy. Nim zdążyła się odezwać,  Bestia odwrócił się i zauważył ją na schodach.
- O, Raven. Przyniesiesz parę tych twoich upiornych gadżetów, które trzymasz w pokoju? - spytał i uśmiechnął się szeroko. Twarz Raven nie wyrażała żadnych emocji, aż w końcu odpowiedziała:
- Nie. - a następnie odwróciła się i wyszła z salonu. Po drodze do pokoju zobaczyła Robina, którego mina wskazywała na to, że już wie, co tu się dzieje.
- Lepiej nie wchodź do salonu - ostrzegła dziewczyna.
- Bestia chyba zapomniał, że nie wyraziliśmy zgody na tę jego imprezę. - odparł Robin.
- Raczej nic nie stanie mu na drodze - rzekła Raven - Może jak zrobi tę jedną imprezę to da sobie wreszcie spokój. - wymyśliła.
- Miejmy nadzieję. - Robin wyminął Raven i wszedł do salonu. Bestia (zamieniony w kapucynkę) wieszał właśnie papierowe duszki na telewizorze. Robin przejechał palcami po włosach i westchnął. Nagle poczuł czyjąś rękę na swoim ramieniu. Gdy się odwrócił, ujrzał Gwiazdkę, która właśnie przecisnęła się między nim, a framugą i w mgnieniu oka była już obok Bestii.
- Bestio, robisz przyjęcie? - spytała Gwiazdeczka i chwyciła leżącą na kanapie maskę Frankensteina. - Czyżby Raven miała urodziny?
- Nie! Gwiazdko, przecież dziś Halloween! - oznajmił Bestia, lecz widząc minę Gwiazdki, dodał:
- No wiesz, Święto Duchów. Straszy się ludzi i dostajesz za to cukierki.
- Och, wspaniale. Czy ja też mogę wziąć udział w tej Duchowej Zabawie? - Gwiazdka założyła leżący na stole kapelusz czarownicy.
- No pewnie. Jak tylko namówisz tych nudziarzy, żeby się przyłączyli - wskazał na Robina i Cyborga, który właśnie wszedł do pokoju.
- Ja tam nie mam nic przeciwko małej imprezce - włączył się do rozmowy Cyborg.
- Świetnie! Więc mi pomożesz! - ucieszył się Bestia i mimo cichych protestów Cyborga, zaczął go ciągnąć nie wiadomo gdzie. - Musimy wykombinować jakieś światła, Cybuś. Bez świateł nie ma imprezy! - przekonywał.
- Coś się załatwi - mruknął robot i dodał - Wiesz, dobrze chociaż, że nie męczysz innych, żeby wpadli do nas na imprezę.
- Co masz na myśli? - spytał niewinnie Bestia.
- No wiesz, myślałem, że jak zorganizujesz imprezę to zaprosisz wszystkich Honorowych Tytanów, czy coś w ten deseń, na szczęście - zmądrzałeś. - dodał Cyborg, nie przemyślawszy tego wcześniej i ruszył w poszukiwaniu oświetlenia. A Bestia w międzyczasie opracowywał plan.
***
- Heej, Robin - zaczął ostrożnie.
- To coś ważnego? Mam trochę pracy. - odparł lider, nie spuszczając wzroku z monitora.
- To najważniejsza rzecz w naszym życiu. - stwierdził Bestia. Robin odwrócił się w jego stronę. - Najważniejsza rzecz, jeśli chodzi o nasz honor. - dodał.
- Mów. - polecił Robin.
- Musimy zaprosić Honorowych Tytanów na naszą Tytaniczną, Halloweenową imprezę, żeby była jeszcze lepsza! - wypalił na jednym oddechu Bestia.
- To jest ta ważna sprawa? - spytał spokojnie Robin.
- Najważniejsza na świecie! - potwierdził chłopiec.
- W wieży nie ma miejsca - rzekł Robin i odwrócił się z powrotem do komputera.
- Ale... - zaczął Bestia.
- Nie wystarczy ci impreza w naszym gronie? - spytał Robin.
- Daj spokój, takie imprezy są potwornie nudne! - uargumentował Bestia, a Cyborg podszedł bliżej by nie uronić ani słowa.
- Dlaczego nie pójdziesz na imprezę do miasta? - spytał po prostu Robin.
- Te imprezy są beznadziejne, nawet nie mają wegańskich przekąsek. - stwierdził.
- To może jakieś przynieś. - bronił swego zdania Robin.
- Och, no weź, Robin! Zorganizowalibyśmy najlepszą imprezę na całym świecie, to tylko trochę więcej ludzi! - odparł Bestia.
- Dlaczego się tak upierasz? - spytał Cyborg Bestię, choć wyglądało jakby mówił do Robina.
- Mógłbyś się wyluzować i w ogóle... - dodał Bestia. Nim Robin odpowiedział, podleciała Gwiazdka.
- Gdyby ktoś zaatakował miasto, nasi przyjaciele daliby nam wsparcie - podsunęła Tamaranka. Robin chwilę się zastanawiał lecz w końcu doszedł do wniosku, że nie ma sensu się upierać.
- Zgoda. Ale ja tego nie sprzątam - rzekł Robin, wyminął ich i opuścił pokój.
- Bosko! - Bestia skoczył wysoko do góry w akcie radości. – Trzeba wszystkich powiadomić. – i wyjął zza paska komunikator. Wyciągnął w górę palec, by wcisnąć… no właśnie, co? Bestia nie miał pojęcia, jak za jednym zamachem wysłać każdemu wiadomość o imprezie. Postanowił więc zadzwonić najpierw tylko do jednego Tytana.
- Hej, Wodnik! – przywitał się.
- Bestia? – chciał się upewnić Wodnik.
- Co tam u Was? – spytał Bestia, a gdy Wodnik chciał odpowiedzieć dodał – Organizujemy imprezę Halloweenową, wpadniecie?
- Imprezę? No jasne, tylko spytam resztę. – rzekł Wodnik.
- To super, powiadomisz wszystkich Honorowych Tytanów? – spytał bez ogródek Bestia.
- Wszystkich? No wiesz, musiałbym do każdego, po kolei…
- To super, że zrobisz to za mnie. Strasznie dużo z tym roboty. Impreza dziś o 20:00, do zobaczenia! – Bestia rozłączył się, zanim Wodnik zdążył do końca odmówić. Teraz pozostało tylko dokończyć przygotowania.
***
- Cybuś, potrafisz ulepszyć głośniki?
- Się wie. – Cyborg wyszedł.
- Gwiazdko, przygotujesz jakieś jedzenie? – spytał Bestia.
- Oczywiście.  Muszę tylko znaleźć przepis na bobkożele! – Gwiazdka odleciała w poszukiwaniu przepisu.
- Raven, masz pożyczyć 20 dolców? – dziewczyna wyciągnęła ku niemu banknot.
- Oddaj szybko. – mruknęła i powróciła do czytania. Bestia chwycił pieniądze i ogłosił:
- To będzie najlepsza impreza w dziejach! – następnie schował pieniądze do kieszeni i po zmienieniu się w pterodaktyla poleciał do centrum. Po zakupieniu akcesoriów na imprezę (upiornych balonów, tyczek do gry w limbo etc.) wrócił do wieży.
- Hej, Bestia. Głośniki już naprawione. Będą dudnić jak Szatan. – oznajmił Cyborg wskazując na sprzęt rozłożony w salonie.
- A ja za chwilę ugotuję najlepsze imprezowe przekąski! – poinformowała Gwiazdeczka.
- Raven! Nadmuchasz balony? – spytał Bestia podkładając jej baloniki pod nos. Raven użyła swoich mocy do nadmuchania balonów. Po chwili wszystkie były już rozwieszone. Cyborg spojrzał na zegarek.
- Za niedługo przyjdą.– oznajmił i włączył kulę dyskotekową i małe lamki w kształcie dyń.  Raven zamknęła książkę i oddaliła się najprawdopodobniej do swojego pokoju. Bestia poszedł skontrolować potrawy Gwiazdki. Cały blat był zawalony przeróżnymi potrawami. I tylko jedna była mu znajoma.
- Gwiazdko, dlaczego dodałaś do nachosów ser? – spytał zdruzgotany Bestia.
- Cyborg mnie nauczył, że ta potrawa jest bez sera nie zjadliwa. – odparła Gwiazdka. – Ale jeśli nie tolerujesz sera, Bestio, to może zasmakują ci potrawy z przepisu mojego knorfka, Galfora.
- O ile w ogóle są jadalne. – odparł cicho Bestia, ale Gwiazdka tego nie usłyszała. Po chwili dobiegł do nich dźwięk pukania do drzwi.
- O rany, już idą! Szybko, Cyborg! Światła, muzyka! – Bestia pobiegł otworzyć drzwi. Jako pierwszych zauważył Tytanów Wschodu. Na przedzie stali Wodnik, Żądło i Szybki, za nimi stali Mas i Menos.
- Hola, pero la música alta! – zauważył Mas.
- Este verde puede ser divertido. – odparł Menos.
- No, szacuneczek. Zapowiada się niezła zabawa. – stwierdził Wodnik, a gdy Bestia zaczął rozglądać się nerwowo, odezwał się Szybki.
- Spokojnie, przyprowadziliśmy kumpli. – Szybki wskazał za siebie. Stali tam wszyscy honorowi Tytani. Bestia dostrzegł Błyskawicę, Grzmota, Kid Flasha, Hot Spot’a, Kole, a nawet Jericho, ale nie miał czasu na dalsze rozglądanie się, ponieważ Wodnik chrząknął, wyrywając Bestię z zamyślenia.
- Możemy wejść? – spytał nieśmiało Szybki. Wszyscy weszli do wieży i… rozpoczęła się impreza! Goście szybko się zadomowili i już po chwili Bestia został poproszony do tańca przez Panthę, której najwyraźniej niezbyt służył dziwny, tamariański napój. Zapaśniczka wciąż prowadziła, unosząc go nad parkietem. Po skończonym tańcu (Bestia miał zgniecioną prawą stopę, gdyż Pantha ciągle mu na nią nadeptywała) chłopak usiadł z amerykańską oranżadą na kanapie i zaczął obserwować imprezowiczów. Zauważył Masa stojącego na głowie Menosa. Obserwował ich, aż do momentu, w którym podbiegli do Gwiazdki, wykrzykując jednocześnie: ”Hermosa senorita bailando conmigo”. Dalej Cyborg tańczył z Żądło, a obok Szybki podpierał ścianę z ślimulami na talerzu. Jeszcze dalej siedział Jericho na blacie ze swoim instrumentem. W drzwiach Bestia dostrzegł Robina, który również obserwował przyjęcie. Bobby podszedł do niego i wręczył mu puszkę z oranżadą. Gdy Robin przyjął od niego napój, Bobby poszedł tańczyć z Melvin i Teether’em. Obok siedział Timmy, dzierżąc w rękach swój kocyk. Na środku
parkietu, nie do rytmu kołysała się Kole z Jedwabkiem. Bestia zaczął szukać wzrokiem Gnarrka, gdy zaczepiła go Argent.
- Macie tu może łazienkę? – Bestia wskazał dziewczynie drogę i sięgnął po tamariańską potrawę, którą Gwiazdka podpisała:” Dla Bestii”. Chłopak zaryzykował i wziął trochę do ust. Smakowało jak rozgotowane brokuły zmieszane z sojowym mlekiem i dżemem wiśniowym, ale mimo to, Bestia nie zwrócił posiłku. Obok stał Tramm, którego Bestia w ogóle by nie zauważył, gdyby tak nie hałasował, przy opróżnianiu lodówki. Bestia już chce zwrócić mu uwagę, ale przeszkadza mu w tym Robin, który pokazuje mu alarm na komunikatorze...

poniedziałek, 14 lipca 2014

00. Wpis pilotażowy

       Bestia doprowadzał wszystkich do szału. Nie, to nie przesada. To nie jest taka niezobowiązująca uwaga, którą rzuca się przyjacielowi, gdy ten za dużo gada. Bestia, może specjalnie, a może nie, autentycznie doprowadzał swoich przyjaciół do furii swoim zachowaniem przedszkolaka chorego na autyzm. O, jak teraz:
- Wy chyba totalnie nie rozumiecie? - jęknął zrezygnowany. - Przecież to HALLOWEEN, to.. To tradycja! Nie wolno lekceważyć święta naszych przodków... - Bardzo starał się mówić mądrze, żeby inni w końcu zaczęli go słuchać. Ale to nic nie dawało.
- Bestio. - Robin nie mógł sobie przypomnieć, jak to się stało, że został przywódcą tej hałastry. Zdecydowanie był stworzony do czegoś większego. Poza tym, nie był już najmłodszy. Za niedługo przestanie być nastolatkiem i musi poszukać sobie ambitniejszej roboty. Może Gwiazdka się do mnie przyłączy, myślał. Ogólnie nie przyznawał się do swoich słabości, jednak musiał przyznać, że akurat ją smutno byłoby stracić. - Nie rozumiesz, że bandziory nie odwołają swojej akcji tylko po to, żebyś ty mógł obżerać się słodyczami?! - krzyknął Robin, powtarzając sobie jednocześnie w myślach Tylko nie wybuchnij, tylko nie wybuchnij.
- Ale ja wcale nie jestem wam potrzebny...
- No, tu się akurat zgodzę. - wyszczerzył się Cyborg. Sam chętnie wziął by udział w halloweenowej imprezie, nie chciał jednak znowu podpaść Robinowi, który był ostatnio jakiś dziwny. Lepiej go nie drażnić, pomyślał. Podrapał się po obudowie.
Robin spojrzał na niego spode łba. Dobrze, że nie widać jego oczu zza tej maski, pomyślał Cyborg i powstrzymał się od wybuchnięcia śmiechem.
- Cyborgu, nie sądzisz, że przydałoby się przykręcić parę śrubek w naszym... - urwał. Kurza stopa, jak się nazywa ten nasz taki siaki owaki samochód? zastanawiał się Robin gorączkowo. Wszystko przez tę puszkę, zawsze musi nazywać te swoje gadżety, niech pomyślę... Trenault? Tolvo? Tiat Uno? - w naszym, eeee... Tamochodzie. - uśmiechnął się najbardziej niewinnie jak potrafił, modląc się, żeby Cyborg nic nie zauważył.
- W czym? - Raven uniosła brew. - Chodzi ci o T-ercedesa?
YES, pomyślał Robin, dzięki ci upiorna koleżanko!
- O to, to. Cyborg, weź trochę podrasuj tego naszego T-ercedesa.
- Sorry, Robin, ale nie ma tam już nic do roboty. Wczoraj zamontowałem parę bardzo przydatnych udoskonaleń. - Cyborg miał nadzieję, że Robin nie zapyta, jakie to udoskonalenia. Przywódca pewnie myślał o czymś przydatnym w walce, tymczasem Cyborg miał bardziej praktyczny umysł. Zamontował supernowoczesną, designerską maszynę do robienia popcornu! Każdy by się ucieszył. Ale nie ten sztywniak Robin. Dlatego lepiej było nic mu nie wspominać.
- Mhm. - Tak naprawdę Robin chciał się go po prostu pozbyć. Jak widać, nie jest to jednak takie łatwe. - Nie nadaję się już do tej roboty - mruknął sam do siebie.
- Co ty tam szemrzysz?  - zapytał Cyborg. W odpowiedzi dostał tylko kolejne spojrzenie spode łba. Tak mu się przynajmniej wydawało, bo przecież nie widział jego oczu. Może dlatego tak trudno było Robina przejrzeć? Cyborg chciał to przemyśleć, uznał jednak, że to za dużo myślenia jak na niego i skierował się do jedynego słusznego miejsca w każdym domu - do lodówki.
- Emm, to skoro już sobie to wszyscy przemyśleli... - zaczął ostrożnie Bestia. - To może ja przedstawię powody, dla których powinienem wziąć udział w Halloween...
Robin uznał, że dłużej nie wytrzyma. Bestia doprowadzał wszystkich do szału.